Zostań przy mnie na szczęście skończona. Czemu na szczęście? Bo jest Ko-sz-ma-rna. Dawno tak głupiej książki nie czytałem, i zdania o autorze nie zmienię, Coben przoduje u mnie jako autor najbardziej naiwnych i naciąganych powieści. Na szczęście dało się czytać, bo to trzeba przyznać - akcja jest. Ale kilka durnych momentów: - jakim cudem genialni policjanci przez 17 lat nie wpadli na to że aż tyle zaginięć może być powiązanych ?? ?? - jak taka chucherkowata kobietka przez 17 lat zwabiała facetów i mordowała? - jeszcze chora na raka? - co zrobiła z tym wózkiem? - po kiego ten Del wynajmował tą dwójkę morderców? ONI mieli pomóc w znalezieniu syna ?? Nie prościej wynająć porządnego prywatnego detektywa ?? Może jeszcze coś mi się przypomni, ale ogólnie to najbardziej mnie śmieszą dwie rzeczy: - scena walki po wyjściu Megan od teściowej. Ta wytrenowana zabójczyni chciała ją zabić ciosem w kark? bez jaj. Nie prościej było złapać ją od tyłu i poderżnąć gardło od ucha do ucha? A to że wyszła cało z tej walki to parodia na całej linii. Jeszcze jej brzuch rozpruła :haha: :haha: - nie wierzę że Ken też tak dał się zabić. Sorry ale Coben zrobił z nich bezlitosnych morderców, a dali się podejść dwójce mięczaków. Nie kupuje tego, i jest to tak śmieszne że aż strach. Kolejna książka Cobena bez ładu i składu. Głupia, naciągana i tyle. A teraz to tym bardziej rozwaliła mnie notka z tylnej okładki najnowszej książki Jean-Christophe Grange, że niby krytycy porównują go do Harlana Cobena. Z całym szacunkiem, ale po tej książce uważam takie twierdzenia za krzywdzące dla Grange, bo jest on tysiąc razy lepszy niż Coben i Chattam razem wzięci. Dla mnie góra 2/6